[recenzja] Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo

Opublikowane przez Robb Maciąg w dniu

  • Czy Bóg jest stary?
    Tata spojrzał na Nabila jak wyrwany z głębokiego snu.
  • O co Ci chodzi?
  • Czy ma tyle lat co na przykład pan Safik? Może jest jeszcze starszy?
    Szykowaliśmy się do snu, pytanie Nabila wszystkich nas zaskoczyło. Mama zerknęła na tatę, kończąc przebierać Tarika w piżamkę.
  • No, nie wiem – dukał tata. – Bóg jest ponadczasowy. Nie można powiedzieć, że ma tyle a tyle lat.
  • Czyli jest bardzo stary – podsumował Nabil. – To ja już wszystko wiem.
  • Co mianowicie?
  • Bóg jest bardzo stary, dlatego słabo widzi i nie bardzo wie, co się u nas wyprawia. Dobranoc.
  • Dobranoc, synku.

„Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo” (Grzegorz Gortat – tekst, Marianna Sztyma – ilustracje) to taka „Powieść dla dzieci, którą powinien przeczytać każdy dorosły” jak przestrzega nas

W świecie Jasminy i jej dwóch braci, ruiny są czymś zwyczajnym i oczywistym. Przecież dzieciaki mają mniej lat niż tocząca się dookoła wojna, więc nie znają niczego innego. Gruzowisko to ich doskonały plac zabaw pełny luźnych cegieł z których można zbudować sobie dom, albo wieżę, ale wszystko inne co podpowie wyobraźnia.
Jedyne czego trzeba się wystrzegać, to samolotów, śmigłowców, brodatych żołnierzy patrolujących ulice, snajperów, zimna, ciemności oraz porozrzucanych zabawek i długopisów pod którymi kryją się miny. Wszystko inne wydaje się bezpieczne i tak zwyczajne jak błękitne niebo czy spacery po wodę do beczkowozu lub puszki z jedzeniem kupione od obwoźnych sprzedawców. Nawet pieczątki UNHCR na tych puszkach wydają się czymś zwyczajnym.

„Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo” to zbiór krótkich historyjek i dłuższych dialogów (formą bardzo przypominają mi książkę SURA Rafała Grzeni i Wojtka Moskwy!), które, opowiedziane z perspektywy dziecka, mają w sobie to coś co pokazuje nam świat prawdziwy. Niefiltrowany życiowym doświadczeniem, ale dziecięcą szczerością. Taką bezwzględną i „do bólu”. Bez niuansów i sztucznych usprawiedliwień.

Dużo tu emocji, ale zanurzonych w spokoju. Ten spokój jest właśnie tym co „drażni” chyba najbardziej. Drażni w sposób, który każe przeczytać tę książkę kilka razy i zastanowić się nad własnym życiem. Szczęśliwym i beztroskim. Przewidywalnym i bezpiecznym.

Nie jest to książka do samodzielnego czytania. Za dużo tu historii, terminów i szczegółów codzienności, które dla nas i naszych dzieci są, jeśli nie absurdalne, to co najmniej – niezrozumiałe. Właśnie dlatego trzeba tę książkę przeczytać razem – ktoś musi przecież wytłumaczyć naszym dzieciom co to jest bombardowanie, dlaczego w domach nie ma okien, co to jest mina-pułapka i dlaczego niektórzy ludzie nienawidzą nauczycieli i profesorów.

Występuje tu pan Safik, były wykładowca uniwersytetu w Aleppo, który wciąż wierzy w siłę wiedzy, choć bojownicy ISIS wybili mu wszystkie zęby i zagrozili śmiercią.
Jest i stryj, Husajn, który zapuścił długą, czarną brodę i czeka gdy ISIS przejmie wreszcie kontrolę nad miastem.
Jest Haszim, kilkunastoletni chłopiec, który, choć stracił nogę, wciąż gra z kolegami w piłkę.
Są oczywiście mama i tata. Mama, która w spokoju domu szykuje białe prześcieradła by nie dać się zaskoczyć nagłym pogrzebem swoich dzieci i tata, który żałuje, że studiował literaturę amerykańską zamiast nauczyć się czegoś praktycznego. Na przykład „jak upiec chleb bez mąki, jak ogrzać mieszkanie kiedy skończył się opał, czy przymocować deskę bez gwoździ i młotka”.

Fantastycznym uzupełnieniem tekstu są ilustracje Marianny Sztymy. Ilustracje pełne wyblakłych błękitów i szarości. Smutku, ruin i samolotów. Z nich także płynie ten drażniący spokój, który nie pozwala przejść obok tej książki bez zastanowienia.
A zastanowienie i reakcja są tu bardzo potrzebne, w końcu cały dochód ze sprzedaży, wydawnictwo Bajka przeznacza na Polską Akcję Humanitarną i pomoc w Syrii.

 

[box] Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo, Grzegorz Gortat i Marianna Sztyma, Wydawnictwo Bajka, 128 stron, cena okładkowa 34,90zł. Dla dzieci 8+ [/box]